Nauczyciel erotoman

- Pamiętam mojego matematyka - mówi Piotr - śni mi się po nocach. Blady, chudziutki, jakiś taki zielonkawy, a przy tym bestia. Potrafił wrzeszczeć tak, że wszyscy truchleli i mieli ochotę wejść pod ławki. Nikt nie śmiał się odezwać na lekcji, o tym, żeby się powygłupiać, nie było nawet mowy. Człowiek ten w ogóle nie zwracał uwagi na dziewczyny. One dla niego nie istniały. Nawet kiedy je odpytywał, robił to jakoś tak pobieżnie, chciał, żeby jak najszybciej usiadły do swoich ławek i nie zawracały mu głowy. Co innego chłopcy. My byliśmy odpytywani solidnie i długo. Każda nasza odpowiedź była głośno komentowana i analizowana przez pana - właśnie tak kazał do siebie mówić."Jestem waszym panem" - powtarzał. Bałem się go okropnie. Kiedy coś przeskrobaliśmy, a karał za najmniejsze głupstwo, trzeba było iść z nim do kantorka, tam stał specjalny taboret, o który opieraliśmy się rękami, spuszczaliśmy spodnie, a pan tłukł nas paskiem po gołych tyłkach. Sapał przy tym tak, jakby rąbał dębowe pniaki. Przeżyłem coś takiego dwa razy i nigdy tego nie zapomnę. Każdy bardzo się pilnował, żeby tam nie trafić, ale nie było to łatwe. To był 75. albo 76. rok i nie było mowy o tym, żeby się komuś poskarżyć. Ten facet miał jakieś mocne plecy i każdy się bał. Kiedy poszedł w końcu na emeryturę, wszyscy odetchnęliśmy. Myślę, że miał nieźle namieszane w tej swojej kościstej głowinie, sadystą i pedałem był na pewno, być może miał jeszcze jakieś inne inklinacje.
Defloracja po grecku
Wśród pedagogów preferujących płeć piękną dominują dwa gatunki erotomanów - rubaszny ordynus i podstępny cynik. Ten pierwszy przeważnie, choć nie jest to regułą, bywa jowialnym grubaskiem, który toczy się szkolnymi korytarzami niczym piłka, zerkając bez zażenowania na krótkie kiecki uczennic i komentując co ładniejsze buzie i tyłeczki. Z jego strony nie grozi nikomu żadne niebezpieczeństwo, nie zamknie się z uczennicą w kantorze i nie będzie jej tam molestował, nie zaproponuje zapisania się na korepetycje, które będą opłacane miłością francuską. Zresztą, to już nie są te czasy, kiedy dyrektorzy szkół wymuszali na młodych adeptach zawodu przysięgę, że nie tkną oni żadnej uczennicy przed egzaminem maturalnym. Dziś takie sprawy przedostałyby się do mediów i kariera nauczyciela erotomana byłaby skończona.
- Mieliśmy takiego nauczyciela, uczył historii - mówi Ewa. - To, co wyprawiał, do dziś stawia mi włosy na głowie. Szczycił się znajomością greki. Polegało to na tym, że wypisywał w tym języku na tablicy słowa takie jak defloracja, penis itp. - wszystko, co miało jakiś związek z seksem. Nie był to miły pan typu rubaszny grubasek, był to zimny i wyrachowany amator młodych ciał. Na lekcjach zachowywał się okropnie. Do większości uczniów mówił po nazwisku, a raczej syczał po nazwisku, bo taki właśnie dźwięk wydobywał się z jego ust, kiedy zwracał się do klasy. Do kilku dziewczyn, w tym do mnie, zwracał się, używając formy bardziej przyjacielskiej - zagadywał po imieniu. Oznaczało to tylko tyle, że chętnie by nas wszystkie przeleciał, jeśliby nadarzyła się ku temu okazja. Kiedy odpowiadałyśmy, stawał bardzo blisko nas. Do dziś pamiętam jego żółte zęby. Obejmował nas za ramię i tak staliśmy - uczennica i nauczyciel zwróceni frontem do całej klasy. On się uśmiechał, a odpytywana uczennica musiała referować wyznaczony temat. On przyciskał nas do siebie, staliśmy, można powiedzieć, biodro w biodro. Robi mi się słabo, kiedy o tym pomyślę. Czasem bez ogródek mówił, żebyśmy wpadły do niego w sobotę obejrzeć jakieś albumy czy coś. Nawet mi to do głowy nie przyszło. Okazało się jednak, że przyszło mojej koleżance. I jak myślisz, co się stało? Uwiódł ją i porzucił? Sprawa dostała się do lokalnych mediów i faceta wyrzucili ze szkoły? Prokuratura się nim zajęła? Nie zgadłeś! Spotkali się kilka razy, po czym on poprosił ją, żeby za niego wyszła jeszcze przed maturą. No i ona się zgodziła. Mają dziecko i facet chodzi za nią posłusznie jak szczeniak, choć jest o ładnych parę lat starszy, chyba nawet o dziesięć.
Erotoman opiekun
Nie zawsze seksualne upodobania nauczycieli wyrażają się w formach drastycznych i budzących sprzeciw. Czasem samotny starszy człowiek, który nie potrafił lub nie mógł ułożyć sobie życia osobistego, ma po prostu trochę więcej sentymentu do młodzieży. Siada zbyt blisko dzieci, kładzie im rękę na ramieniu, przytula się i głaszcze po rumianych policzkach. Nikt nie widzi w tym nic złego ani zdrożnego, to takie nieszkodliwe dziwactwo samotnika.
- Takie dziwactwa mają podłoże psychiczne, o którym lepiej milczeć - mówi Marta. - Mieliśmy takiego nauczyciela, był bardzo fajnym i sympatycznym człowiekiem - świetny facet, dużo wiedział, potrafił to przekazać, umiał nawiązać kontakt z uczniami, lubił nas i my lubiliśmy jego. Było tylko jedno małe "ale" - miał upodobanie do stosowania dziwnych kar fizycznych (to było jakiś czas temu i dziś na pewno nie mógłby realizować się w ten sposób) - lubił dawać klapsy w pupę. Lekkie i niekrzywdzące klapsy, po których ręka zostawała na pośladkach nieco dłużej, tak długo, jak długo trwała umoralniająca tyrada, którą ten pan wygłaszał w trakcie karania ucznia, nie szczędząc mu przy tym cierpkich uwag i napomnień mających wprowadzić karanego na drogę cnoty. Płeć dziecka, któremu wymierzał klapsy, nie liczyła się dla niego zupełnie. Fajnie było klepać po pupie zarówno dziewczynkę, jak i chłopca. Wspominam tego pana miło, bo nie zrobił ani mi, ani nikomu innemu żadnej krzywdy. Myślę, że w dzisiejszej szkole zginąłby marnie. Nie dano by mu żadnej szansy.
Panie wolą męskich
Kryptoseksualne zachowania demonstrowane na lekcjach to nie tylko domena nauczycieli płci męskiej. Swój udział mają w tym także kobiety. Im są starsze, tym chętniej owe zachowania demonstrują. Nie chcemy tu powiedzieć, że nauczycielki są zboczone, uważamy tylko, że niektóre z nich lubią prezentować przed uczniami swoje wdzięki w sposób bezkompromisowy i zbyt nachalny jak na instytucję, w której przyszło im pracować.
- Czasem wydaje mi się, że przedwojenny zakaz noszenia przez nauczycielki sukienek i spódnic przed kolana miał sens - mówi Adam. - No bo co to kurcze jest - człowiek przeżywa w wieku 13 lub 14 lat burze hormonalne, a tu jedna z drugą paradują po szkole w miniówie ledwo zakrywającej tyłek i szczebioczą o jakichś głupotach, jakby nie były nauczycielkami, tylko paniusiami z magla. To jest odpowiedzialny zawód, nie tylko trzeba uczniów czegoś nauczyć, ale trzeba ich także wychować. Jak ma to zrobić niunia, która siada przed całą klasą na biurku i zakłada nogę na nogę, a na sobie ma tylko ażurową sukienusię niezakrywającą nawet połowy uda? To jest deprymujące, to rozprasza i to jest, przepraszam bardzo, ekshibicjonizm. Typowy kobiecy ekshibicjonizm, który każe im prezentować swoje walory wszędzie, bez względu na okoliczności. Już nie wspomnę o takich, które zakochują się w swoich uczniach i dają to do zrozumienia całemu światu, nie zważając na nic. Żeby jeszcze chodziło o seks z młodym i napalonym chłopakiem, ale nie - chodzi o to, żeby tego seksu nie było lub żeby był raz, ale zaaranżowany tak, by wszyscy (cały pokój nauczycielski i wszystkie klasy) wiedzieli, że doszło do czegoś takiego, do czegoś nieprzeciętnego. Mnie przydarzyła się taka sytuacja - nie wiem, jak to się stało, ale wylądowałem w łóżku z panią do plastyki. Właściwie to nie w łóżku, tylko na biurku. Potem miałem nadzieję, że to się powtórzy, ale nie, ona tylko sugerowała swoim przyjaciółeczkom, że między nami coś jest i to jest niezwykłe, ale poza tym jednym razem nic więcej się nie wydarzyło. Kurcze, szkoda.
Autorem artykułu jest: o2.pl