Zwi�zek.
|
|
Dodany dnia 14-07-2012 23:24 | |
Cherit U�ytkownik |
Mam niby do�� u�o�ony zwi�zek... Kochamy si�, ca�ujemy, �pimy razem... Ale jest jednak jeden bardzo istotny problem. Podam tu fragment swojego pami�tnika, �eby lepiej wszystko zobrazowa�. Prosz� o opini� i pomoc. Mo�e jaki� pomys�, jak Marcina... hmmm... przekona� do coming out'u? Ja ze swej strony robi�em, co mog�em, ale brak mi pomys��w... 03.07 Wracaj�ce raz za razem do niego my�li. Napisa�em do Marcina SMS par� dni temu. „Na tym polu mam a� za wiele czasu na przemy�lenia. Przypomnia�em sobie nasz� rozmow� w polu. Zdj��e� moj� r�k� z ramienia gdy tylko pojawi�y si� dzieciaki. I to nie pierwszy raz. Cz�sto tak jest. M�wisz „Uspok�j si�!” gdy ja chc�, by by�o jak w normalnym zwi�zku. S�dzi�em, �e jestem dla ciebie... �e MY jeste�my wa�niejsi od obcych ludzi i ich opinii. Dot�d milcza�em w takich momentach, ale basta! Czuj� si� jak kto� kogo trzeba si� wstydzi�. CDN �e wstydzisz si� naszego zwi�zku. Wiesz, �e to boli? Kocham ci�, a wida� obcy ludzie s� wa�niejsi. Nie pisz, nie dzwo�! Przemy�l sobie, co jest dla ciebie wa�niejsze – ludzie i ich opinie czy nasz zwi�zek i moja mi�o��.” Marcin napisa� „Nie z�o�� si� Krzysiek, sam nie czuj� si� tutaj najlepiej. Sam mo�e zauwa�y�e�, �e trudno o u�miech na twarzy.” Gwoli �cis�o�ci - mieszka na wsi w do�� nieprzyjemnej rodzinie... ka�dy na ka�dego krzyczy, rodzice do�� zamkni�te umys�y, �e tylko gospodarka... Ale po kolei. 05.07 No i Marcin si� zjawi�. Mieli�my tak�e czas na to, by wiele porozmawia�. Pyta� mnie o ezoteryk�, czemu to jest cz�ci� mnie... z lekka nie rozumie tego jeszcze. Wyja�ni�em wi�c pocz�tki mej historii. Bynajmniej nie jest to pow�d, dla kt�rego Marcin co nieco si� ode mnie... Odsun��. Mo�e „odsun�� si�” to nieodpowiednie okre�lenie. Raczej mamy swoiste daja vu. Chodzi o to, �e on znowu nie jest zbyt pewny swych uczu� ku mnie. M�wi�em, �e ja jestem ich pewien, wiem, po prostu WIEM, �e go kocham. M�wi�, ze i tak si� ode mnie nie uwolni. W ka�dym razie czeka�em na jego przyj�cie par� dni... no i, jak by to rzec, po trosze si� op�aca�o. Mam bowiem milion pyta�. - Jak sprawi�, by on by� pewny swych uczu�? - Jak sprawi�, by Marcin wiedzia� i akceptowa�, co czuje? - Co powinienem zrobi�, by by�o mu ze mn� dobrze? - Jak post�powa�, bym by� pewny, �e to przetrwa? … W ka�dym razie b�d� t�skni�, je�li rozstaniemy si� na wakacje. Czego, naturalnie, nie chc� z ca�ego serca. Ale jak to si� m�wi, serce nie s�uga. W ka�dym razie kocham go z ca�ego serca. I mam nadziej�, �e odwzajemni. Jeszcze jedna istotna sprawa – Marcin powiedzia�, �e potrzebuje poczu� obecno�� Boga. Jak? Tu i teraz? Nirvana? Zobaczymy. W ka�dym razie on jest dla mnie darem od Boga, za kt�ry codziennie Mu dzi�kuj� w modlitwach. 06.07 Pyta�em And�elik� i Paulin� o to, co s�dz� o Marcinie i o tym, �e zachowuje si� tak, jak si� zachowuje. Wysz�o nam, �e, zdaniem And�eliki, boi si� opinii ludzi i zaanga�owania. Potrzebuje czasu i cierpliwo�ci. Trzeba da� mu po prostu czas. I �e z czasem Marcin b�dzie odwa�niejszy, na pewno. Paulina z kolei uwa�a, �e jeste�my razem za kr�tko, by on bym pewny tego zwi�zku. Sama by�a pewna swojego ch�opaka dopiero po roku. I ze Marcin zanadto si� przejmuje wszystkim i wszystkimi. 07.07 Marcin mnie odwiedzi�. S�dzi�em, �e b�dzie mi�o. I faktycznie, nie by�o najgorzej... chocia� dziwnie. Pojawi�a si� bowiem pewna jego cecha, do�� dziwna, inna. Rozmawiali�my najpierw o tym, �e on p�jdzie jutro na urodziny do swojej babci i mam da� zna�, je�li nie b�dziemy zbiera�, wtedy b�d� zaproszony na urodziny babci Marcina. Zapowiada si� ciekawie, je�li on, oczywi�cie, zachce wzi�� sobie do serca to, co mu powiedzia�em. Spyta�em, czy o nas my�la�. M�wi�, �e powinienem dojrze�, �e powinienem przesta� by� tak dziecinny, jak dot�d. C�... odparowa�em to, twierdz�c, �e ka�dy ma w sobie takie wewn�trzne dziecko. I �e jestem dojrza�y, przynajmniej psychicznie. M�wi�em, �e go kocham i wiem, czego chc� – by� w tym zwi�zku z nim. M�wi�em, �e chc� tego, jestem pewny, �e to zwi�zek dla mnie, �e go kocham. I ze to dobrze, by� w zwi�zku ze mn�, gdy� b�d� si� stara� jak najlepiej, by mu zapewni� wszystko, czego chce, �e mog� mu za trosk� i opiek� da� siebie. Zacz�� bowiem od tego, czy nasza relacja nie by�aby lepsza na poziomie przyjaci�. Jeste�my nimi i tak, ale on musi mnie zacz�� traktowa� jak ch�opaka, a nie jak dziecko. Powiedzia�em, �e ja zd��y�em si� upewni�, ze to zwi�zek dla mnie, �e go kocham, �e tego chc�, a on co zrobi� od Walentynek? Nic! Jest najbardziej rozchwianym i niepewnym facetem, jakiego znam – powiedzia�em mu to – i ze musi przywykn�� do tego, �e jestem jego facetem, �e nie ma wyboru. Bo chc� by� z nim. I jestem. A ta nowa, irytuj�ca cecha? Ma czasami tendencj� do tego, �e swoj� niepewno�� usprawiedliwia moimi wadami – w tym przypadku t� lekk� dziecinno�ci�. Wspomnia�em, �e niezale�ne osoby, ktokolwiek, kogo spytam, poza lud�mi z tej wioski, gdzie mieszka, co oczywiste, Powiedzia�em mu na odchodnym, �e musi pami�ta�, �e: 1. Nie ma si� przejmowa� opini� ludzi. 2. By� sob�. 3. Pami�ta�, �e mnie kocha i ja jego. Ca�� nasz� rozmow� przerywa�o przytulanie si�, ca�owanie i dotykanie... Chcia�em, nie kryj� , wi�cej! Chcia�em go wzi�� w zbo�e i tam z nim... Co przyniesie jutro??? 08.07 Nie szli�my na truskawki, bo jest niedziela. W ka�dym razie pan wr�ci� dopiero ko�o po�udnia. Kilkana�cie minut p�niej przyszed� Marcin i zacz�li�my i�� sobie spokojnie w kierunku jego domu. Nic nie zapowiada�o dziwnych wydarze� tej drogi... Znaczy si�... zaraz zobaczysz, dzienniczku! Rozmawiali�my o r�nych ma�o istotnych sprawach, o truskawkach, chmurach.... Jednak Marcin w pewnym momencie nieco przesadzi�. Powiedzia�, �e, gdy zeszli�my na wczorajsze wydarzenia, �e czu� nienawi�� do siebie, do mnie, do wszystkiego. Z jakiego� to powodu? Ano z prostego! „Bo mi si� podoba�o!” On ma wybitnie rozchwiany system warto�ci – przynajmniej je�li chodzi o nasz zwi�zek – bo uznaje to, co w nim dobre za z�e. No i by� u spowiedzi. M�wi�, ze spisa� sobie wszystko na kartce i co� mnie tkn�o, ze i ja si� na niej znalaz�em. Tak, dzienniczku, ma�o tego! Pr�bowa� nak�oni� mnie, bym i ja poszed� do spowiedzi i spr�bowa� powiedzie� wszystkie swoje „grzechy” - a wierz mi, pami�tniczku, by�oby tego wiele zwa�ywszy na to, jak �yje i jakie j� pogl�dy Ko�cio�a na r�norakie kwestie. Ekhm, ekhm... ale to przemilczmy, bo nie ma sensu pisa� tu litanii. W drodze min�li�my dwa domy, mniej wi�cej w jej po�owie. Wyczu�em zagro�enie tak, jakby co� z�ego czai�o si� w powietrzu, w pobli�u, i chcia�o mnie zaatakowa�. Zza jednego z dom�w wysz�y dwie osoby i to oni byli �r�d�em tego zagro�enia. Potem to uczucie przerzuci�o si� na tyln� cz�� drugiego z budynk�w. Dziwne, ale to chyba mediumistyczne wyczuwanie z�ej aury miejsc. W tym przypadku – aury �mierci i tego, ze tam nie dzieje si� najlepiej. Marcin to potwierdzi� – rok temu kto� tam umar� a rodzina nie nale�y do szczeg�lnie kochaj�cej si� – dochodzi do przemocy domowej. W ka�dym razie dotarli�my do jego domu. Dosta�em obiad, i rozmawia�em nieco z jego mam�. Przyjemna kobieta. I, co ciekawe! Znalaz�em na podk�adce pod talerze na ich stole obraz Ostatniej Wieczerzy. Na niebie za Jezusem i Jego Aposto�ami wida� statek powietrzny. Poszli�my do Marcina pokoju. Tam siedzieli�my, przegl�daj�c wykaz numer�w „Wiedza i �wiat”. Co prawda, z 2001-2005 roku, ale dostarczy�y do mojej mapy my�li kilkadziesi�t nowych zagadnie�. Gdy mieli�my i�� do babci na urodziny, Marcin zastrzeg�, bym przedstawi� si� jako kolega. Nikt wi�cej! Marcin da� babci kwiat i bombonier�, ja za� 20 z�. Skromnie, ale tyle mog�em. W ka�dym razie jego rodzina jest do�� specyficzna – wszyscy rozeszli si� na r�ne strony gospodarstwa, gdy tylko si� najedli, a st� zosta� pusty. Zazwyczaj jada si� na takich imprezach, jak czyje� urodziny, przy stole i nie wstaje od niego. Przedstawi�em si� jako bliski przyjaciel Marcina, szepcz�c mu „masz, czego chcia�e�!” Potem poszli�my znowu do Marcina pokoju, gdzie otwarcie powiedzia�em, co mi le�y na sercu. Powiedzia�em, ze czuj� si� �le. Jednak, dzienniczku, rozumiem go teraz. Po prostu on... Nie chce nas ujawni�. Ale powiedzia�em, �e czuj� si� z tym �le, jakbym ich ok�amywa�. Marcin d�ugo mnie tuli� i przekonywa�, �e tak b�dzie lepiej. Nie b�dzie! Swoje wiem! Poszli�my potem do lasu na spacer, na kt�rym wyzna�em mu, �e wczoraj, gdy rozmawiali�my na polu, chcia�em go wzi�� w zbo�e i... no... Okaza�o si�, ze Marcinowi tak�e takie my�li chodzi�y po g�owie. Wr�cili�my zn�w do gospodarstwa, gdzie Marcin mnie nieco oprowadzi�, i zjedli�my obiad. I tak nam zesz�o do wieczora... Dzienniczku, je�li to wydaje si� du�o, to poczekaj na to, co by�o w drodze powrotnej! Par� kilometr�w, a pozwoli�o nam na niezwykle zawi��, rozwlek�� i d�uuuuug� rozmow� na przer�ne tematy. Rozmawiali�my o seksie i o masturbacji, ze traktuj� j� jako zabaw�, a seks – jako co� powa�nego. Bo robi� to z kim� i dla kogo�, a zabawiam si� sam dla siebie, by pozby� si� stresu. Rozmawiali�my tak�e o mi�o�ci i naszym zwi�zku, ze one nieuchronnie d��� do tego, by dosz�o do zbli�e�. Nie da si� po prostu, od tak, uciec od seksu w zwi�zku. Marcin pr�buje ucieka�, traktuj�c mnie jak syna czy dziecko, czy cz�onka rodziny. przyjmuj�c rol� nie ch�opaka, lecz opiekuna dla mnie – mi�o��, ale bez podtekstu seksualnego. C�... trzeba b�dzie to zmieni�. Kaza� mi jednak szuka� przyczyn w rodzinie, przesz�o�ci, poznawa� go. Co b�d� pr�bowa� robi�, co oczywiste. Marcin jest bowiem niesamowicie zamkni�ty, nieco zboczony, ale to normalne, tak�e ja, i ka�dy, jest nieco zboczony, ale nie tak zamkni�ty, gdy� Marcinowi z trudem przychodzi okazywanie uczu�. Wreszcie, gdy dojechali�my pod dom, rozmawiali�my o tym, �e jeste�my dla siebie wzajemnie darem za wszelkie dobro, jakie dali�my �wiatu (Zasada Trzech) ja ze swej strony pomoc przyjacio�om, Marcin – wolontariat. W ka�dym razie dobrali�my si� z Marcinem, gdy� ja jestem przesadnie otwarty, on za� – zamkni�ty, ja uczuciowy filozof, on – zamkni�ty i niezbyt romantyczny. Jednak�e Marcin poszukuje, czytaj�c Pismo �wi�te, jak i modl�c si�, duchowo�ci, i w pewnym sensie wiedzy – gdy� nie chce zostawa� w tyle, nie chce si� cofa�, chce rozwoju i duchowo�ci, czego jego rodzina mu nie zapewnia – gdy�, gdyby jej si� podporz�dkowa�, by�by g�upim, zamkni�tym farmerem. Stereotypowym. Przyznajmy jednak szczerze, pami�tniczku, ani ma matka, ani ojciec, ani ojciec i matka Marcina, nie sprawili, �eby�my si� jako� rozwijali, nie dali nam okazji i �rodk�w do rozwoju zainteresowa� czy pasji, hobby. Ja si� sam wychowa�em, odk�d znam ezoteryk�, matka czy ojciec nie dali mi jakiegokolwiek wychowania. Pouczy�em Marcina jednak, by brak od rodziny i z przesz�o�ci dobre wzorce, za� wyrzuci� i odci�� si� od rodziny w kontek�cie tego, co jest z�e. Co niedobre, szkodliwe. Ja tak zrobi�em. Rozmawiali�my te� o ksi�ach i ich, czasami, zamkni�ciu si�, jak i o psychologach – Marcin chce i�� do ksi�dza w S�upsku i z nim pogada� o naszym zwi�zku. I wci�� powtarza�, ze jest nieco psychopatyczny... �e go trzeba zamkn�� w wariatkowie. 09.07 Marcin zaczyna si� otwiera�. Opowiada� mi o swojej rodzinie, o swoim bracie, kt�ry, niestety. Ale nie ma ani pracy, ani si� nie uczy... marnuje si�, marnuje swoje �ycie. I jest uwi�zany do gospodarstwa rodzic�w, mimo, ze ma ju� 24 lata. Kr�tko wi�c m�wi�c – dobrze, �e Marcin si� stamt�d wyrwa�, cho�by troch� – jest samodzielny, ma prac�, szko��, ambicje... Ale jego brat ani troch�. Niestety... Poza tym mama Marcina jest nieco... zahukana przez wszystkich, gdy� nie wyra�a swego zdania. Na co dzie� w ich domu za� jest g�o�no, krzyki, jeden si� na drugiego drze... A Marcina siostra to po prostu wredna, egoistyczna baba, kt�ra my�li, �e za nic si� jej wszystko nale�y, w dodatku odnosi si� do ludzi wulgarnie i chamsko – zero dobrego wychowania! Ot co! A pod wiecz�r wyci�gn��em Marcina na pole. Ca�owali�my si�, przytulali�my, on mnie dotyka�... W ko�cu rozebra�em si� i on wzi�� m�j penis i... obci�gn�� mi. Bardzo mi�o by�o. Potem si� do niego przytuli�em. Kocham go! Tylko co� go trapi�o, i dowiedzia�em si�, co. To moje nieco „dziecinne zachowanie”, jak to okre�la. A ja si� po prostu tak ciesz�. Po prostu lubi� si� �mia�, bawi�... co w tym z�ego??? A Marcin chce mnie zmienia�... --------------------------------------------------------- Okej, na razie tyle. Macie dla nas jakie� rady? On przyjedzie na festyn w pi�tek... |
Dodany dnia 15-07-2012 10:11 | |
Cherit U�ytkownik |
Og�lnie to ja mam 20, on 25 lat. Oboje studiujemy pedagogik�, ja id� na edukacj� wczesnoszkoln� z angielskim, on na gerontogogik� z niemieckim (edukacja os�b starszych). Moja mama dowiedzia�a si� o nas, kaza�a nawet pani ze stancji szpiegowa� mnie i jego. By�a nam niebywale przeciwna, jest homofobk�. W ko�cu, gdy zobaczy�a, jak mnie to boli, jak mnie rani, i jak si� ostro sprzeciwiam jej, nawo�uj�c do tolerancji, pokazuj�c, �e jestem doros�y i robi� co chc�, co uznam za stosowne, wreszcie sta�a si� bardziej tolerancyjna. Ale wyzywa�a mnie w chwili z�o�ci od peda��w, �e mam, cytuj� "i�� si� pieprzy� z tym moim peda�em!". Wi�c nie by�o zbyt ciekawie... Ale mama ma wy�sze wykszta�cenie, obroni�a magisterk�, no i pozna�a Marcina. Rozmawiali, i nawet si� dogaduj�! Ba! Nawet stawia mi go za wz�r do na�ladowania i podziwia za to, �e "pracuje, sam si� utrzymuje, a mimo to ma bardzo dobre wyniki w nauce". Jak wida�, mama, przynajmniej moja, zaakceptowa�a m�j zwi�zek z Marcinem i nie ma nic przeciwko temu, by u nas nocowa� za tydzie�. By�o trudno, ale wygra�em z ni�. Gorzej w�a�nie z rodzicami Marcina, gdy� s�... stosunkowo zamkni�ci. I raczej b�dzie jak w "Ukrytej prawdzie", w odcinku 34 - homofobia na jak najwy�szym poziomie - w��cznie z pr�b� odci�cia nas od siebie. Planujemy sko�czy� studia i razem zamieszka�. Mama chce otworzy� rodzinny dom dziecka i nas jako wychowawc�w "zatrudni�". Poza tym on si� chce wyrwa� z tego gospodarstwa rodzic�w, i mu si� nie dziwi�. To wi�c raczej nie kwestia utraty domu czy bezpiecze�stwa w nim. On by� kiedy� w zakonie, ale opu�ci� go. Spotyka� si� z paroma ch�opakami z fellow, ale ja jestem jego pierwszym ch�opakiem. Jednak uznaje homoseksualizm, nasz zwi�zek. to, ze si� ca�ujemy, kochamy, jeste�my razem, za z�e. Przez to, gdy widzia�em, �e cierpi, rozstali�my si�. Na dwa tygodnie, gdy wyjecha� na Ukrain�. Potem, na szcz�cie, uda�o mi si� go przekona�, by�my do siebie wr�cili. Jednak to to karanie si� (nie wiem, jak), uznanie masturbacji i homoseksualno�ci, walka z tym, za z�e, uznanie naszego zwi�zku za z�y i niemoralny, grzeszny - to chyba g��wne problemy. To w nim nadal siedzi... Nie umie okazywa� uczu�. Jak to zmieni�? Ja ci�gle m�wi�, �e to naturalne, �e nawet zwierz�ta, jak szympansy, maj� zwi�zki homoseksualne... �e w zwi�zku musi by� blisko��... �e masturbacja to naturalna potrzeba, kt�r� trzeba zaspokoi�, bo jak nie, to budzi frustracj� i stres... Ale to nic nie daje! :/ Ci�gle wracaj� takie tematy. |
Dodany dnia 15-07-2012 21:20 | |
Cherit U�ytkownik |
To, co napisa�e�, g��boko odnosi si� do mojej filozofii �ycia. Jest ona jednak�e bardzo rozbudowana, gdy� zawiera w sobie wiele z wiedzy ezoterycznej, religijnej, psychologicznej, filozoficznej, psychologicznej. Wiele czytam i poszerzam sw� wiedz�, gdy� to pozwala mi bardzo si� rozwija�. Jednak to, co dzieje si� w mym �yciu i to, co w nim by�o, odk�d w grudniu 2009 roku zacz��em zajmowa� si� ezoteryk� i pozna�em istnienie r�wnoleg�ego, astralnego �wiata i swych zdolno�ci do swobodnej kontroli ludzkiej energii i do OOBE, gdy poj��em, �e jestem empat�, �e mam misj�, �e to B�g mn� kieruj� i to dzi�ki Niemu potrafi� kontaktowa� si� tak swobodnie ze �wiatem astralnym... to, ze kontaktuj� si� bez problemu z Anio�em Str�em i g��boko wierz� w Boga... Od tego czasu by�em ZMUSZONY zaakceptowa� nowy, ezoteryczny wymiar rzeczywisto�ci. Musia�em wi�c, jak m�wisz, �y� w zgodzie z sob�, zaakceptowa� siebie, otworzy� umys�. Zmieni�em si� w filozofa. I cho� matka, dowiedziawszy si�, wyzwa�a mnie od chorych psychicznie, a pewn� istot� "z drugiej strony" za demona... mimo, �e chcia�a zabra� mnie do egzorcysty, ja nadal �yj� w zgodzie z t� ezoteryczno-filozoficzn� �cie�k�. Abstrahuj�c ode mnie... to, co piszesz, pokrywa si� z tym, co i ja s�dz� o �yciu - akceptuj siebie, nie patrz na innych, bo nie warto, bo oni i tak swoje my�l�... B�d� szczery wobec siebie i nie b�j si� mi�o�ci. Nie b�j si� siebie i zwi�zku, nie przerzucaj niedojrza�o�ci w�asnej na partnera, bo jest fizycznie m�odszy. Mam kontakt z bytem, kt�ry liczy sobie 15 tysi�cy lat, a ma rozwini�te cia�o na 15 lat (kwestia r�nicy w szybko�ci degeneracji kom�rek). I stanowi dla mnie wymowny przyk�ad, �e wiek cia�a nijak ma si� do rozwoju mentalnego. Kto� mo�e mie� 50 lat, a problem z nie�mia�o�ci�, okazywaniem uczu�, czy zwyk�� rozmow�, a kto�, jak ja, mo�e mie� 20, a w�asn�, licz�c� kilkaset s��w-kluczy powi�zanych ze sob�, filozofi�. Albo jak Cherit, ten byt - 15 lat cia�o, a do�wiadczenia tysi�cy lat w g�owie. Mo�ecie wierzy�, lub nie, ale powiedzia�em o tym Marcinowi, zna mnie i m�j ezoteryczny �ywot. Czasami jeszcze ma w�tpliwo�ci i prosi o doprecyzowanie czego�... Lecz ja stawiam przede wszystkim na szczero��, wi�c... uznajcie mnie za �wira chorego psychicznie, lecz takie jest moje �ycie. Problem w tym... akceptuj siebie, nie patrz na innych, bo nie warto, bo oni i tak swoje my�l�... B�d� szczery wobec siebie i nie b�j si� mi�o�ci. Nie b�j si� siebie i zwi�zku, nie przerzucaj niedojrza�o�ci w�asnej na partnera, bo jest fizycznie m�odszy... To nie trafia do Marcina. Co wi�c pocz��??? edit: Gar�� ulubionych cytat�w. Ludzie o szerszym intelekcie wiedz� �e nie ma ostrej granicy mi�dzy tym co realne i nierealne... Najbardziej lito�ciw� rzecz� na �wiecie jest to, �e ludzki umys� nie jest w stanie poj�� wszystkiego, co w nim zawarte. Lovecraft. Jak kobieta widzi, �e kto� jest smutny, to nie m�wi mu nigdy jeste� smutny. Tak g�upio post�puje tylko m�czyzna. Kobieta udaje, �e wcale nie widzi smutku - i jest weselsza, milsza, pi�kniejsza ni� zwykle. Wtedy smutek mija. - Tadeusz Rittner We� niebiesk� pigu�k�, a historia si� sko�czy, obudzisz si� we w�asnym ��ku i uwierzysz we wszystko, w co zechcesz. We� czerwon� pigu�k�, a zostaniesz w krainie czar�w i poka�� ci, dok�d prowadzi kr�licza nora. - Morfeusz, Matrix I moje credo: Nie ma rzeczy niemo�liwych, niemo�liwe zajmuje tylko wi�cej czasu. [...] przeznaczenie, kt�re mamy, jest przeznaczeniem, kt�rym jeste�my [...]. - Jos� Saramago — Historia obl�enia Lizbony Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jeste� ty. - Andrzej Sapkowski Przeznaczenie to nie wyroki opatrzno�ci, to nie zwoje napisane r�k� Demiurga, to nie fatalizm. Przeznaczenie to nadzieja. - Andrzej Sapkowski Niech nasza droga b�dzie wsp�lna. Niech nasza modlitwa b�dzie pokorna. Niech nasza mi�o�� b�dzie pot�na. Niech nasza nadzieja b�dzie wi�ksza od wszystkiego, co si� tej nadziei mo�e sprzeciwia�. — Karol Wojty�a Prawdziwym testem dla ka�dego wyboru jest musie� podj�� t� sam� decyzj� ponownie, znaj�c jej konsekwencje. Wydaje mi si�, �e podj�am w�a�ciwy wyb�r, poniewa� jestem tutaj i znowu pomagam. - Wyrocznia, Matrix Morfeusz - Matrix jest wsz�dzie, otacza nas ze wszystkich stron. Nawet tu i teraz. Widzisz go wygl�daj�c przez okno i w��czaj�c telewizor. Czujesz, gdy idziesz do pracy, czy do ko�cio�a, gdy p�acisz podatki. To �wiat, kt�ry postawiono ci przed oczami, by przes�oni� prawd�. Neo – Jak� prawd�? Morfeusz – �e jeste� niewolnikiem. Jak wszyscy inni, urodzi�e� si� w kajdanach. W wi�zieniu, kt�rego nie mo�esz poczu� ani dotkn��. W wi�zieniu umys��w. Niestety, nie da si� wyt�umaczy�, czym jest Matrix. Sam musisz si� przekona�." - Morfeusz, Matrix Co to znaczy: prawdziwe? Jak mo�esz zdefiniowa� rzeczywisto��? Je�li m�wisz o tym, co mo�esz poczu�, co mo�esz pow�cha�, spr�bowa� lub zobaczy�, to rzeczywisto�� jest tylko elektrycznymi impulsami interpretowanymi przez tw�j m�zg. - Morfeusz, Matrix Edytowane przez Cherit dnia 15-07-2012 21:30 |
Dodany dnia 15-07-2012 22:25 | |
Cherit U�ytkownik |
Jedno, co mog�em zrobi�, to zrelacjonowa� Marcinowi wszystko... Jeden facet na forum do�� obszernie opisa� rady dla naszego zwi�zku. Ludzie widz� nas i my�l�, ale tak naprawd� nadal widz� siebie. Nale�y akceptowa� siebie - a nie szuka� jej u ca�kiem obcych ludzi. �yjmy w zgodzie z samymi sob�. Akceptujmy siebie. Pokochaj siebie, jakim jeste�! I nie wolno patrze� na nasz� dojrza�o�� przez pryzmat wieku - ja nie mam problem�w z tym, ze zwi�zkiem. Ty jeste� niepewny. Ja nie mam obaw - ty masz to za niedojrza�o��. Czeka ci� ma�e piek�o, jak si� ujawnisz. (Cytat: "Twoi rodzice si� dowiedzieli... (...) A z tego co piszesz wynika ca�kiem odwrotnie, to raczej on si� obawia i zaczyna zachowywa� niedojrzale, tak to widze, a jak jest? Tego nie wiem.) A Ty jak s�dzisz? Mo�e pora na coming out, kotku? Nie iwem. Dlatego opisa�em zwi�zek na forum. Zrobisz z tym, co chcesz. Ten pan ma racj�, Marcinie. Dobranoc.Teraz czekam na jego odpowied�, albo SMS, albo, gdy si� spotkamy w pi�tek. Zobaczymy... W ka�dym razie dzi�ki za pomoc. I ch�tnie pos�ucham innych rad, co poza tym mog� zrobi�. -------------------------------------------------- etit: Okej, nie chcesz odpisywa�. Niech b�dzie. Do zobaczenia w pi�tek. :/ Dzie� dobry! przepraszam, zapomnia�em wczoraj odpisa�, po za tym mam pod opiek� siostr� i jej kole�ank�. Niewa�ne. Po choler� ja szukam rad u 38 letniego, z otwartym umys�em filozofa-psychologa z nutk� ezoteryki w �yciorysie? Prowadzi swe w�asne badania na polu filozofii, psychologii i ezoteryki od kilkunastu lat, ja od 2,5. Po co si� tak staram...I tak nic w swoim zachowaniu nie zmienisz. I w zwi�zku te�. Czemu tak napisa�em? Bo tak jest! Niepewno��, obawa przed opini� otoczenia... uznawanie wszystkiego za z�e i niemoralne... i ten problem z okazywaniem uczu�. Poza tym potrafi przerzuca� swe wady na mnie. Jak z tym traktowaniem jak dziecko! On jest niepewny, ale ja dziecinny! On nie umie okazywa� uczu�? To raz dosta�em z pi�ci w szcz�k� (co prawda, przypadkiem). Niewa�ne... odk�d wie o moim ezoterycznym �yciu i odk�d si� do siebie zbli�yli�my i zacz�li�my by� razem w Walentynki... od tego czasu on nadal jest niepewny, zamkni�ty i boi si� opinii otoczenia. I to si� nie zmieni! Wi�c... dzi�kuj� za pomoc. Ale tu si� chyba nic nie zrobi... Edytowane przez Cherit dnia 16-07-2012 10:04 |
Przeskocz do forum: |