Witamy serdecznie na portalu Gaymateo.pl - pierwszym polskim normalnym gay portalu! Powiedz o nas swoim znajomym!
przyjazn

Zobacz temat

Oczekuje na pomoc w decyzji!
Witajcie,
od kilku dni mam takie do�c powa�ne rozterki w zwi�zku z moim ch�opakiem. Ja mam 18lat natomiast on 26. Jeste�my w sobie zakochani, ale dzieli nas do�� spory odcinek drogi, przez co nie spotykamy sie tak cz�sto jakby�my chcieli, na dodatek ja mam w tym roku matur�. Okaza�o sie, �e on rozwarza mo�liwo�� zwolnienie wynajmowanego przez siebie mieszkania, na rzecz mieszkania wynajmowania w du�ym mieszkaniu pokoju gdzie mieszka�by tylko ze swoj� kole�ank�. Oczywi�cie wielkim plusem jest ni�sza stawka czynszu, ale jak to bywa w �yciu, zawsze jest co� za co�. Jego przeprowadzka odbije sie na naszej relacji. Przecie�, starcimy co� na co pracowali�my, nie bedziemy mgli ju� sie tak czesto spotyka� jak teraz na dodatek odejdzie nam ta przyjemno�� przytulania sie, ca�owania i nawet blisko�ci.
Nie ukrywam, �e jest to do�� k�opotliwa sytuacja dla mnie, bo czuje ze w naszym zwiazku dojdzie do uwstecznienia, po 1,5 roku bycia razem. To tak jakbym kogo� straci�, a �wiadomo�� tego ze nasza mi�osc przejdzie jedynie do sfery stricte plato�skiej na prawde dobija mnie. Boje sie ze nasze spotkania z za�y�ej ralacji przejd� na czysto przyjacielsk�, bo gdy bedziemy sie spotyka� to na kawe, kino ? Nie bede m�g� go przytulic, powiedzie� mu ze go kocham, no bo jak skoro nie manifestujemy swojej seksualno�ci.
To tak jakby mi kto� zabra� co� na czym mi bardzo zale�a�o.
Ja wiele razy rezygnowa�em z czego� na rzecz niego. Po prostu w moim mniemaniu w zwiazku nie ma miejsca na "ego" bo jeste�my my.
I dlatego rozwarzam zako�czenie tej znajomo��, boje sie ze na jego widok i �wiadomo�� tego ze nie moge by� blisko przy nim bedzie mnie rozdziera�a od �rodka... A zerwanie znajomos�i bedzie tym mniejszym z�em.... wiem ze to moze brzmi fatalnie, ale nie wiem co zrobi� i oczekuje ze mo�e jaki� g�os rozs�dku z waszej strony doradzi mi co nieco. Bo tak naprawde to ju� mam ambiwalentne zdanie. Dobrze by by�o by kto� popatrzy� na to wszystko trze�wym spojrzeniem.
Z g�ry dzieki :)

A nie rozmawia�e� z nim o tym? Skoro zaplanowa� przeprowadzk� to chyba wzi�� pod uwag� wasz zwi�zek i jaki� plan te� na to ma.

Jasne, �e z nim o tym rozmawia�em. Powiedzia�em mu o moich obawach, ale czasami czuje sie jakbym to ja by� tym starszym (przez co m�drzejszym, tj. do�wiadczonym �yciowo) w tym zwi�zku ni� on. Obawiam si�, �e on jednak nie ma na t� sytuacje pomys�u. I dlatego postanowi�em napisa� tutaj. Bede sie z nim jutro widzia�, i musze z nim porozmawia� bardzo powa�nie. Nie wiem dlaczego, ale czuje sie na sw�j spos�b przez niego skrzywdzony, bo to ja chyba bardziej walcze o ten zwi�zek ni� on, nawet studia planuje w tym samym mie�cie, zamiast wyjecha�, a wszystko przez to zeby by� z nim i go nie straci�.
Chyba za bardzo sie staram, nie wiem (...) Mo�e to ja powinienem troche da� sobie na wstrzymanie, np. zrobi� tzw. okres pr�bny i po miesi�cu zobaczy� czy jest sens to ci�gn�� czy nie. Bo mo�e b�l rozstanie bedzie mniej bola�, ni� �wiadomo�c tego �e z czego� wielkiego spadli�my rang� do mi�o��i stricte platonicznej jak mi�o�� gimnazjalistki do nauczyciela.

Powiedz mu to wszystko o czy tu napisa�e�, innego wyj�cia nie widz�, z drugiej strony w dzisiejszych czasach problemy finansowe potrafi� ludziom ki�ka� w g�owie i wa�niejsze od szcz�cia staje si� przyoszcz�dzenie grosza.

Niestety, on zdecydowa�! Przeprowadza sie, c� skoro w romantyzmie mo�na by�o umiera� w imie wyimaginowanej idei to i w �yciu codziennym mo�na �y� jako asceta.
Szczerze m�wi� ja coraz mniej widze nasz� wsp�ln� przysz�o��. Doszed�em do wniosku, �e skoro on tak stawai sytuacje to ja nie bede gorszy,bede studiowa� gdzie indziej. Skoro jego �ycie prywatne stoi na parnasie, to moje te� powinno stan��. Wydawa�o mi sie ze nie ma w ziw�zku "ego" bo jeste�my my. Jednak myli�em sie, zreszt� nie po raz pierwszy w tym zakichanym gay-�wiatku gdzie wartosci spadaj� na dalszy plan, a zamiast sacrum mamy antyczne profanum. W tym momencie najbardziej �al mi siebie i tego ze moja naiwno�� kolejny raz wygrala w tym chorym �wiecie. Widocznie naiwno�c jest moj� cnot� g��wn�.
Ale dzi�ki za pr�b� pomocy Smile
Jutro sie z nim spotkam i powiem mu to wszystko i zapytam jak on widzi spraw�. W najgorszym wypadku po�egnanym sie i zostaniemy znajomymi, bo mniejszym z�em oraz poniek�d b�lem bedzie to ze go ju� nie ma, ni� to ze jest a nie moge go mie�. Tylko szkoda tego czasu i tych chwil, ale c�... za naiwno�c trzeba p�aci�, widocznie taka jest cena kt�ra bede musia� zap�aci�.

Dziwi mnie fakt , �e pi�knie o tym piszesz ale jeste� got�w odpu�ci� z powodu jednej przeprowadzki . Niby wszystko pi�knie �adnie ale jego przeprowadzk� stawiasz albo by� albo nie by�.
Kochasz czy stawiasz warunek ?

Bo tak na prawd� on nie musi sie przeprowadza�, to jest jego widzi mi si�. A ja po prostu mam do�� takiej �lepej walki o niego i o nasz� prywatno��. Przesta�o mnie bawi� ju� to, �e ja ca�e swoje �ycie podporz�dkowa�em jednej osobie, ka�da moja decyzja �yciowa jest milion razy wa�kowana przeze mnie po to zeby wysz�o to z obop�ln� korzy�ci�. Jak ju� pisa�em, asceza by�a fajna, do czasu, znudzi�o mi sie �ycie w umatrwieniu i dawanie z siebie wszystkiego, bo je�li z jego strony dochodzi do takiej sytacji to mam jasny obraz �wiata przedstawionego. Dlaczego to ja mam zawsze i�c na kompromis, to ja mam rezygnowa� ze swoich marze�, skoro wy�sze dobro le�y na dnie i gryzie mu� pora�ki. Nie mam to sensu. Z reszt�, zobacze jak sytuacja bedzie wygl�da�a dzisiaj wieczorem, spotkam sie z nim i porozmawiam jak on widzi t� sytuacje, jak widzi nasze dalsze �ycie. Je�li jego decyzja nie ma odzwierciedlenia w wsp�lnej przysz�osci to naprawde nie ma sensu. Bo ja czuje sie troche oszukany, tak jakby kto� zabra� mi jak� wa�n� cz�stk� po kt�rej zosta�a pustka. Mo�e podj�cie decyzji nie bedzie �atwe, ale nikt nie powiedzia� ze bedzie �atwo, ja znam cene swojej naiwno�ci, nie wiem czy on zna cene swojego wyboru. Je�lijego dzia�ani� s� stricte spontaniczne i egocentryczne to zn�w mam dowod na potwierdzenie swojej tezy.
Ja nie stawiam warunk�w! Nigdy nie chcia�em zeby podejmowa� decyzji pod presj�, tylko czy pragnienie zrozumienia jest stawianiem warunk�w ?

Dlatego te� nigdy nie wierz� w zwi�zki na odleg�o��. Za du�o dzieli , za ma�o czasu razem.

napisz jak on to widzi...

i co postanowi�e� ?

Postanowi�em da� nam szanse, ale mam starszny m�tlik w g�owie, licze ze czas rozwi�ze problem :/ moze to przejaw naiwno�ci, ale c�...

Bywa�em tu jako obserwator nie raz, ale tak inteligentna osoba, jak "Abaddor" zdarza si� rzadko, ale teraz to postanowi�em jednak napisa�.

Ca�a sytuacja to jakoby pewna norma, bo cz�sto tzw mi�o�� na odleg�o�� wi��e si� z wewn�trznym rozdarciem, rozterkami itp. Dla prawdziwej mi�o�ci kilometry nie robi� r�nicy i trzeba o tym pami�ta�. Jest to kwestia czasu tylko, bo tak na prawd� �ycie jest w naszych r�kach i zawsze mo�emy spakowa� manele i zamieszka� razem.
Ten ch�opak chyba nie za bardzo anga�uje w Wasz zwi�zek, o ile faktycznie nim jest. Odleg�o��, jaka Was dzieli powoduje, �e nie masz nad nim tej kontroli, co jakby zezwala mu na wszystko. Nie oszukujmy si�, ale wierno�� i homoseksualizm to s� skrajno�ci. Od regu�y s� wyj�tki, nie powiem, ale czy w Waszym przypadku nie s� to w�a�nie skrajno�ci?
Daj�c drug� szans� tak na prawd� dajesz sobie kolejn� porcj� do rozmy�lania i kolejn� porcj� k�opotu m�wi�c og�lniej. Czy uwa�asz, �e Wasza mi�o��, a bardziej Jego mi�o�� jest tak wielka w stosunku do Ciebie �eby� kolejny, bardzo wa�ny w �yciu rozdzia� po�wi�ci� w�a�nie jemu? Dajesz kolejn� szans�, ale czy to nie wynika z tego, �e boisz si� tej samotno�ci, tego, co b�dziesz czu�, kiedy stracisz go formalnie? Gdyby to by�a prawdziwa mi�o��, to wzi��by Ci� Drogi Kolego pod uwag�, a tutaj ewidentnie wygra�o w�asne widzi mi si�.

Ps. Gdybym ja mia� takiego ch�opaka, jak Ty, to bym mu na krok odej�� nie pozwoli�, bo ch�opak, kt�ry takie wnikliwe analizy prowadzi wyci�gaj�c du�o wniosk�w, a jednocze�nie jest uczuciowy (co z Twojej wypowiedzi wynika) i zale�y mu na zwi�zku i walczy o niego to jest skarb.
Spo�r�d tych popsutych gej�w dzi� masz si� czym pochwali�. Jeste� wyj�tkow� osob�... szkoda, �e tych wyj�tk�w jest tak ma�o... Frown


Edytowane przez znowtutaj dnia 21-11-2013 00:44
Wiesz... poniek�d masz racje, boje sie ze go starce, ale jak ju� pisa�em �wiadomo�� tego ze spotkamy sie na kawe, p�jdziemy do kina plus fakt ze nie moge go przytuli�, poca�owa�, boli bardziej ni� utrata. Zwi�zek ma dawa� rado��, mo�liwo�� polegania na drugiej osobie, wsp�lne rozwi�zywanie problem�w, ale nie mo�e sta� �redniowieczyzn� form� ascezy. Mentalne biczowanie sie za poczynania drugiej osoby nie wchodzi w gr�.
Napraw� szkoda mi tego czasu kt�ry razem sp�dzili�my, docierali�my si�, ale masz racje, nie wiem czy jest mi on wierny, czy to co m�wi przek�ada sie w czynach czy to tylko wyimaginowana utopijna wizja �wiata kt�r� on stara mi sie wm�wi�.
Ale z drugei strony, nie moge go kontrolowa�. Co do wewn�trzego dualizmu te� sie zgodz�, to swoiste rozdarcie jest bolesne. To ci�g�a walka rozumu z sercem, ale jak napisa� Pascal "Serce ma swoje racje, kt�rych rozum nie zna".
A z drugiej strony zastanawiam sie, czy to ze bardzo szybko przywi�zuje sie do ludzi, daje z siebie wszystko, staram sie nie jest moim fatum, przekle�stwem. Bo im bardziej chce zmieni� "�wiat" tym bardziej mi to nie wychodzi. Profanum dnia codziennego.
Mniejsze z�o to nadal z�o, ale je�li nie bede mia� innego wyj�cia, bede musia� je wybra�. Znam cene swojeg post�poania, tylko pytanie czy m�j (jeszcze) ch�opak zna cene swoich dzia�an. Nie powiem ( a raczej napisze) ze �atwo mi z tym, bo bym sk�ama�.

A poza tym abaddor to tylko nick.
Na imi� mi Kamil

Je�eli to, co Was ��czy okre�li�by�, jako mi�o�� to szybko wyprowadz� Ci� z b��du, bowiem mi�o�� nie zna rozterek na poziomie wierno�ci. Je�li takowe wyst�puj� to nale�a�oby sobie zada� pytanie, czy aby na pewno go kochasz, czy to nie jest raczej taka troszk� g��bsza przyja�� (z pogwa�conymi zasadami). Kontrola, o kt�rej wspomnia�em to bardziej w uj�ciu przeno�ni. Tak� kontrol� jest chocia�by mieszkanie np w jednym mie�cie, jednym domu, jednej dzielnicy, maj�c do�� poka�n� grupk� wsp�lnych znajomych itd. Takie "kontrolowanie" jest nie�wiadome, a jednocze�nie jest �r�d�em wielu informacji i tak, jak dla kierowcy kieruj�cego samochodem np znak drogowy - w tym przypadku znak zakazu. Takim znakiem zakazu b�d� te elementy wsp�lne czyli ludzie, miejsca zamieszkania itd. Nie pozwoli mu to na zdrad�, bo ca�y czas b�dzie mia� niespodziewan� kontrol� nad sob�, b�dzie �y� jakoby w obawie, �e kto� co� zobaczy i doniesie zatem powstrzyma si� od takich my�li. No... a co po k�tach to ju� inna sprawa...
Strata boli wierz mi. Straci�em ju� 2 osoby i obaj byli z daleka i taka sama sytuacja mia�a miejsce, jak u Ciebie. Wiele mnie to nauczy�o, a do�� dobrym obserwatorem jestem, wi�c nie pope�niam dwa razy tych samych b��d�w.
Musisz by� w 100% przekonany do tej osoby. Je�eli tak, jak m�wi� czujesz niepok�j, niezdecydowanie, smutek to warto posnu� refleksj�, czy to jest ta w�a�ciwa osoba. Je�li tak� by by�a faktycznie to wiedzia�by� to od pocz�tku i ona by to wiedzia�a, bo to si� czuje wzajemnie. Nie mnie ocenia�, ale wydaje mi si�, �e Tw�j ch�opak nie jest zbytnio zaanga�owany w ten zwi�zek i chyba podchodzi do tego na zasadzie: "dobrze, �e jest, ale nie tragedia, jak odejdzie". Przede wszystkim zwr�� uwag�, czy skupia si� tylko na cielesno�ci i hedonizmie, czy te� na mentalnym wsparciu, po prostu trwaniu przy tej osobie najog�lniej ujmuj�c. Ka�da sprowadzona rzecz do cielesno�ci �wiadczy o tym, �e zale�y mu na cielesno�ci.
Na pewno zerwanie nie b�dzie ulg� i tu nie ma co m�wi�, �e b�dzie dobrze, bo nie b�dzie. Wr�cz przeciwnie na pewien okres w �yciu b�dzie to tragedia, ale cz�owiek to istota, kt�ra do wszystkich warunk�w si� przystosuje, Nauczysz si� z tym �y� i po pewnym czasie b�dzie to oboj�tne ju�. My�lami si� wraca do przesz�o�ci, nawet je�li rozstanie by�o bolesne, bo sytuacje, kt�re mia�y miejsce spowodowa�y wykreowanie si� wspomnie� r�wnie� tych dobrych i je b�dziesz g��wnie wspomina�.
Zwi�zek to te� cz�sto znane wszystkim chodzenie na kompromisy, a czy Jego zachowanie z t� wyprowadzk� to na pewno by� ten kompromis? Sp�jrz na to obiektywnie...


Edytowane przez znowtutaj dnia 22-11-2013 23:13
Przeskocz do forum:

U�ytkownicy sewisu:

Zarejestrowanych: 12074

Aktualnie zarejestrowanych online (0) :

Go�ci: 5