Kim jest erotoman?

Tacy właśnie podróżują drugą klasą w pociągach dalekobieżnych i zawsze usadawiają się tak, by w przedziale wraz z nimi była przynajmniej jedna kobieta. Nie są groźni, bo też nie o zboczeńcach tu mówimy, tylko o ludziach ciut bardziej niż inni zainteresowanych seksem - oni tylko chcą popatrzeć i pomarzyć. Kobiety interesują ich jako obiekty westchnień i rojeń. Będą jechali naprzeciwko dziewczyny przez cały dzień z Przemyśla do Kołobrzegu i nie odezwą się słowem, bo też nie o zawieranie znajomości im chodzi. Oni lubią sobie popatrzeć na nogi i krótkie spódnice, będzie im się potem to śniło przez długie zimowe noce. W podobnych celach sfrustrowani erotomani wchodzą do bibliotek, gdzie pracują młode kobiety, i do sklepów z damską bielizną, gdzie mogą spotkać dziewczęta skrajnie różne od bibliotekarek, ale erotomanowi frustratowi w zasadzie jest wszystko jedno. Czasem zdarza się wśród nich jakiś bardziej energiczny egzemplarz, który usiłuje zagadać, ale zawsze robi to w tak obleśny i deprymujący sposób, że jest z góry skazany na klęskę. Zresztą jemu nie zależy na sukcesie, na poznaniu kogoś, uwiedzeniu i tak dalej - jemu chodzi o to, żeby się pogapić.
Czasem trafia się erotoman frustrat o wiele bardziej energiczny - taki, który musi swą manię uzewnętrzniać żywym słowem.
- Kiedyś chodziłam do takiego dentysty - mówi Ewa. - Miałam piętnaście lat, a on pochylał się nade mną i dopasowywał mi aparat na zęby albo leczył ząb, jednocześnie opowiadał, czego to by nie robił, gdybyśmy tylko zostali sam na sam. Byłam dzieckiem, a on mówił okropne rzeczy. Chciałam się poskarżyć rodzicom, ale wydusiłam z siebie tylko to, że nie będę już tam chodzić. Niestety rodzice kategorycznie nakazali mi kontynuowanie wizyt, bo to bardzo dobry specjalista. Chodziłam tam, on wiedział, że muszę do niego przychodzić, i za każdym razem opowiadał mi jakieś sprośne historie. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że przecież jesteśmy sami, w gabinecie nie ma nikogo, więc dlaczego on tylko gada zamiast brać się do rzeczy. Zaczerwienił się i zamknął gębę. Od tamtej pory miałam spokój. Wiem jednak, że w podobny sposób zachowywał się wobec innych dziewczyn, które do niego przychodziły.
Erotoman gawędziarz
Erotoman gawędziarz to najczęściej spotykany gatunek erotomana - pełne takich są biura, domy studenckie, a także pociągi dalekobieżne, mnóstwo erotomanów gawędziarzy leży w szpitalnych salach. Jeśli ktoś trafi do szpitala i położą go prycza w pryczę z takim osobnikiem, to koniec. Musi wyzdrowieć natychmiast albo błagać o przeniesienie gdzie indziej. Erotoman gawędziarz nie pozwoli normalnemu człowiekowi na chwilę spokoju. To człowiek, który ustawia się za zmywającą podłogę salową i wykonuje ruchy biodrami, mrużąc przy tym jedno oko. Kiedy salowa się odwraca, erotoman gawędziarz ucieka, kładzie się do łóżka i nakrywa kocem aż po dziurki nosa. Potem do późnej nocy opowiada o swoim wyczynie - tak, jakby nie był to wygłup, ale zbiorowy gwałt dokonany w czasie wojny na prostytutce-szpiegu, usprawiedliwiony w dodatku rozkazem. Ma w zanadrzu mnóstwo takich opowieści. Kobiety, które mu ulegały, były zawsze piękne i zmysłowe. On sam tylko przez chorobę i specyficzne szpitalne warunki wygląda tak jak wygląda, w rzeczywistości - w cywilu - jest przystojny, wręcz piękny. Jego możliwości seksualne przekraczają wszystkie przewidywalne normy. Kobiety ścielą mu się u stóp, a kiedy wkracza do pokoju, gdzie przy biurkach siedzą panie, one same z siebie zadzierają do góry spódnice i wołają: "Teraz mnie! Teraz mnie!". Erotoman gawędziarz opowiada takie rzeczy i nie zadrży mu przy tym powieka, nie ma mowy, żeby się speszył, nawet kiedy inni mężczyźni wokół stukają się palcami w czoło i mówią mu, że jest bałwanem. On tego nie widzi, bo to nie o nim. Motywy jego zachowania stają się jasne dopiero wtedy, gdy widzimy po raz pierwszy jego żonę przynoszącą mu do szpitala kompot z wiśni i kawałek sernika. Potężna kobieta o udach jak dzwony i o zatroskanym wzroku szefa kompanii marszowej skierowanej właśnie na front. Kiedy taka położy człowiekowi rękę na ramieniu, od razu nabiera się od tego pokory i tak jakoś cieplej i serdeczniej patrzy się na świat. Erotoman gawędziarz nie zwraca się do swej pani inaczej niż: "moje słońce" lub "księżniczko". Ona zaś tuli go w swych fałdach niczym niemowlę i surowo przykazuje mu, jak ma się zachowywać, żeby nie przynieść jej i sobie wstydu. Kiedy tylko żona erotomana gawędziarza opuszcza salę boleści, wchodzi do niej wspomniana na początku salowa, żeby przetrzeć podłogi, i nasz erotoman przeżywa coś w rodzaju odrodzenia. Wyskakuje dziarsko z pościeli, staje z tyłu za pochyloną salową i...
Działa nawalony
Nieśmiałość jest przypadłością straszną. Z jej powodu dziesiątki mężczyzn i kobiet żyją niemalże w konwulsjach, które nie pozwalają na jakąkolwiek aktywność seksualną. Ileż to bowiem jest zachodu z tym seksem, na przykład trzeba zdjąć spodnie, no i to zdejmowanie trwa dobrych parę minut, bo gdy ktoś jest dokładny, to musi te spodnie złożyć w kostkę i gdzieś odłożyć, a nie rzucić byle jak na podłogę. W czasie tych jakże deprymujących czynności człowiek jest obserwowany przez partnerkę. Można oczywiście zgasić światło, ale kto w dzisiejszych czasach gasi światło? No więc dla osobnika, o którym tu mówimy, już sam wstęp do seksu jest czymś upokarzającym i trudnym do przebrnięcia, tym trudniejszym, że erotoman-alkoholik ma zwyczaj nieprzesadnego dbania do swoją higienę. Nie chodzi tu nawet o to, czy się myje czy nie, ale o to, że skarpety są zwykle pozaciągane, a gacie jakieś takie przedpotopowe. On o tym wie i wstyd mu za to, ale nie potrafi tego zmienić.
Jest jeszcze kwestia samego współżycia, na które erotoman, jak to erotoman, ma nieustającą chętkę, niestety jest przez cały czas zblokowany wizją swego ciała w akcji - wychudzonego i bladego, przytulonego do jędrnego ciała kobiety. Ta wizja również go paraliżuje. O wiele lepiej czuje się nasz erotoman po piwku, a najlepiej po trzech piwkach. Kiedy piwek jest pięć, to jest już wręcz bosko. Wtedy można odezwać się do każdej kobiety i pozwolić sobie na różne bezczelne świństewka. Czasem zdarza się nawet, że są one niezwykle skuteczne. Po ćwiartce czystej erotoman-pijak jest już casanovą, dla którego nie ma kobiety nie do zdobycia. Kiedy dochodzimy do pół litra, to już mamy prawie serię orgazmów. Kłopot tylko w tym, że tak pomiędzy piątym piwkiem a połówką kobieta, która - co nie jest wcale dziwne - była naszym bohaterem zainteresowana, gdyż jego urok brała serio i nie wiedziała, że jest to tylko wynik działania alkoholu - tak więc pomiędzy piątym piwkiem a połówką kobieta taka gdzieś znika. Jakże często się zdarza, że nasz erotoman nie zauważa w ogóle tego zniknięcia i gada dalej do ściany lub lampy albo jakiegoś obcego faceta z brodą, który siedzi naprzeciwko. Przeżył już piąty orgazm z ową panią, która rozpłynęła się gdzieś w wieczornej mgle, opowiedział o tym brodatemu sąsiadowi już cztery razy i czas w końcu iść do domu.
Rano człowiek się budzi i rozgląda po pokoju. Patrzy na powieszone na krześle wymięte portki, których zapomniał złożyć w kostkę, i znów ma problem - jak tu, kurcze, zabrać się do tego seksu, kiedy trzeba zdjąć spodnie, a pod spodem są niewyjściowe majtki i blade uda porośnięte rzadką szczeciną. Normalnie wstyd i strach. Trzeba by się napić.
o2.pl